Forum www.jk3woh.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Bar u Pafiego
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jk3woh.fora.pl Strona Główna -> .:Projekt:. / ''WoH RP Session'' - Notatki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 18:28, 29 Lis 2012    Temat postu:

Po tym jak Shiro rozciął jednym ze swoich skalpeli brzuch Rakghoula, nie obejrzał się, a wiedział doskonale jak Spirit zareagował. Mógł zresztą to przewidzieć i następnym razem być bardziej ostrożny w swoich eksperymentach.. ''Cóż, przepraszam za to, troszkę się zapomniałem..'' Zaczął wtedy pobierać próbki z jakimiś dziwnymi substancjami. Obejrzał swoje zdobycze bardzo dokładnie ''Z pewnością to nie jest wynikiem działania naturalnego środowiska. Ten osobnik został wyraźnie zmutowany przez technologię Yhuuzan, albo te cholery zjadły coś dziwnego.. Jednakże skłaniałbym się raczej ku tej pierwszej możliwości, a ona przeraża mnie najbardziej. To by mogłoby oznaczać, że gdzieś w pobliżu jest jeszcze jakaś baza naszych kochanych Yhuuzan Vongów. No i założę się, że ten martwy osobnik nie jest jedynym zmutowanym..''

Po serii pytań, i po tym, jak para światłem błysnęła w oddali, Toshiro wytężył wzrok i umysł.. Ale wtedy właśnie z ciemności wyłoniła się stado, tym razem żywych Rakghouli. Ponownie zaświeciły się dwie zielone klingi, a ich światło tańczyło, wraz ze światłem drugiej, niebieskiej, należącej do towarzysza. Każda z zielonych z gracją i wdziękiem przecinała powietrze, a potem flaki wielce agresywnych istot, których pazury cięły na lewo i prawo, nie które z nich wydzielały jakiś dziwny płyn, o charakterystycznym zapachu. To z całą pewnością była trucizna. Rzucił mieczem w ową istotę, unikając ataku dwóch innych. Walczący spowodował mocą, że broń wzniosła się ponownie, przecinając w połowie ciało poprzedniej ofiary, a potem kilka następnych, po czym wrócił do rąk właściciela. W tym momencie Spirit dobił ostatnią kreaturę.

Gdy walka dobiegła końca, Toshiro spojrzał na swojego kompana i skinieniem głowy dał mu znak, żeby ukryć się w ciemności, w zakątku, z którego wyłoniły się kreatury. ''fiuu.. nie wierzę, że był taki czas, kiedy potyczki z przedziwnymi istotami, takimi jak to, były dla mnie codziennością.. Jednym z testów u sithów, na korribanie, trzeba było wytrzymać całe trzy dni w jednej jaskini, bez wody, bez jedzenia, a tam roiło się od podobnych potworów..'' Odetchnął jeszcze chwilę.. wiedział, że minie trochę czasu, za nim owe dwa obiekty do nich dotrą. ''Plan jest bardzo prosty. To z całą pewnością coś więcej niż tylko gang, mają za dobry sprzęt. Jestem pewien, że przystaną tutaj i zaciekawią ich świeże ciała. Jeżeli chociaż większość, bo na pewno nie jest ich tam dwóch czy trzech, zejdzie ze śmigaczy, ja zatrzymuję czas, a ty prędko tam wchodzisz i wybijasz jak najwięcej ich. Jeden musi koniecznie zostać przy życiu. Taki atak z zaskoczenia. Myślę, że się sprawdzi.''

Minęło kilka dobrych minut, za nim można było usłyszeć dźwięk pojazdów na tyle, by mieć pewność, że są już na miejscu. Tak jak Toshiro przewidywał, to byli członkowie jakiejś większej organizacji. Śmigaczy w sumie było siedem, to nie mała liczba. Kel Dor zamknął oczy i miał już wykonać ruch, ale nagle, z drugiej strony, z zakątka korytarza, ponownie dało się usłyszeć ryk. Wtedy właśnie dwóch jedi dostrzegło otwarty właz do kanałów. Było jednak za późno na rozmyślanie, bo w tym momencie ze szczeliny wyskoczyły kolejne Rakghoule..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tőshirő dnia Czw 18:29, 29 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spirit



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 21:04, 02 Gru 2012    Temat postu:

Spirit spojrzał w kierunku nadlatujących wrogów gdy nagle z kanałów wypełzły Rakghule. Spojrzał w ich kierunku i zaklął. Obaj Jedi zaczęli eliminować kolejno rakghule. Oboje łącząc się z mocą dosłownie tańczyli pomiędzy potworami.

Toshiro wykonywał efektowne kombinacje, cięcia i uskoki łączone z obrotami pozbawiając kilkadziesiąt Rakghuli głów i kończyn swoim podwójnym mieczem o zielonych klingach.
Ciął dwóch Rakghuli, wykonał piruet jednocześnie obracając podwójnym mieczem pozbawiając życia cztery monstra. Spojrzał na kolejną grupkę i uśmiechając się ruszył w jej kierunku a gdy uznał że w obecnej odległości jest w stanie wykonać ten manewr użył mocy przyspieszając swoje ruchy. Skoczył w kierunku sporej grupy potworów i wykonał efektowne obroty obracając mieczem i tnąc po kolei wrogów. Ostatnich dwóch potraktował mocą a gdy ci zostali powaleni wyskoczył i jednocześnie rozłączając miecz dobił monstra.

-Nie będę gorszy Toshiro! -krzyknął Spirit i pobiegł w kierunku grupki Rakghuli. Gdy był już wystarczająco blisko wykonał efektowny wyskok pozbawiając jednocześnie trzech potworów głów, gdy wylądował ciął z prawa na lewo przecinając na pół dwóch Rakghuli po czym po czym pchnął mocą Rakgula na ścianę jednocześnie przybijając go do niej mieczem. Gdy tak stał przy nim poczuł odór którym potwór zalatywał.
-Boże jak wy cuchniecie-skrzywił się Jedi.
W tym momencie poczuł wibracje mocy i już wiedział co robić. Skupił się i szybkim ruchem wyciągnął miecz z klatki potwora przyszpilający przeciwnika do ściany po czym obrócił się w miejscu tnąc dwóch wrogów na wysokości pasa … przynajmniej tak mu się zdawało, skąd miał wiedzieć gdzie Rakghule mają pas i co pod nim … w ogóle go to nie interesowało, może Toshira ale nie jego. W tym momencie z zadumy wyrwał go krzyk potwora.
- Cholera na de mną – krzyknął i gwałtownie podążając za mocą wykonał salto w tył a gdy wylądował rzucił miecz w miejsce gdzie jak przypuszczał (z lekką pomocą mocy) miał wylądować Rakghul. Miecz ze świstem przeciął powietrze odcinając Rakghulowi głowę.

Oddychał szybko łapiąc powietrze ale po chwili już jego oddech wrócił do normy dzięki szkoleniu jakie odebrał w akademii. Obrócił się śledząc swoje dzieło i skierował wzrok na Toshiro u którego przybyło ciał od momentu kiedy Spirit zauważył jego ostatnią akcje i zaczął eliminować swoich wrogów.

-Hehe niezła rzeźnia –zauważył Spirit nie wiedząc czy współczuć potworom czy raczej być dumny z tego że zakończył cierpienie tych istot, nie cieszył się, to pewne a raczej spochmurniał – powinniśmy jakoś spróbować zrobić z tym porządek, to pewne … i dowiedzieć się kto za tym stoi.
Wtedy zauważył zmierzających w ich stronę siedmiu jak przewidział już pewnie Kel Dor osobników. Spirit przygotował się zaciskając w obu dłoniach miecz.
- Wróg czy nie lepiej być czujnym -


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Spirit dnia Nie 21:05, 02 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 0:58, 04 Gru 2012    Temat postu:

Siedem podejrzanych i nie tak słabo uzbrojonych zbliżało się do dwóch Jedi, bo oczywiście było już pewne, że ich zauważono, kiedy światła mieczy błyszczały przez mgłę w oddali. Rakghoule dawno przestały być problemem, ale co zrobić z owymi opryszkami? Kel Dorowi wpadł tylko jeden pomysł do głowy - Zostać pojmanym, tym samym trafić bezpośrednio do serca bazy wroga. Było tylko jedno ale - nie miał pewności co mogłoby się stać z jego bronią - mieczem świetlnym. Te dwa, wspaniałe ostrza, towarzyszyły mu od początków jego ''ponownych narodzin'', jak nazywał tamto wydarzenie..

Był wtedy dość młody.. Po wielu nieprzyjemnych zdarzeniach na Korribanie, jakie go niegdyś spotkały, dostąpił po raz pierwszy swego rodzaju łaski, otrzymał kolejną szansę do wypełnienia postawionego sobie celu. Stał wtedy u bram nowej drogi, otwierała się przed nim ścieżka, jakiej dotąd nie znał. To właśnie był ten czas, kiedy zaczynał swoje treningi w akademii WoH, poznał swojego Mistrza, system funkcjonowania zakonu, to początki wojownika o imieniu Toshiro..

Miał jednak nieodparte przeczucie, że ze swoją bronią nie skończy tak prędko. ''Spirit, nie ma wyboru. Trzeba w końcu zakończyć to przedstawienie i damy się im pojmać. Dziwne i może nieco podejrzenia mogłoby takie działanie wykonać, ale właśnie o to mi chodzi. Chcę wywołać dodatkowo troszeczkę zamieszania wokół siebie, dlatego nieco później powalczymy z nimi trochę wręcz, a potem celowo spowodujemy, by wygrali pojedynek'' Wtedy Kel dor wyszedł na przeciw nim, z rękoma podniesionymi do góry. Mógł teraz się przyjrzeć z kim mieli do czynienia. Każdy z nich był w dobrym stopniu zaopatrzony w sprzęt dobrej jakości, oraz każdy miał przywiązaną czarną opaskę, z białym, nieznanym wojownikowi symbolem. Wyglądało to coś jak.. czaszka w kręgu. Widząc nadchodzącego z mgły, stali w gotowości bojowej, a Kel dor znalazł się na celowniku. Jeden z nich przemówił swoim ohydnym tonem ''Kim jesteście?! I czego tu szukacie?!'' Nie zdążył dokończyć swoich pytań, kiedy odezwał się kolejny głos ''Przestań ględzić te głupoty. Zabijmy ich na starcie i po krzyku..'' Wtedy ten pierwszy, najprawdopodobniej dowódca obejrzał świeże pozostałości po ciałach rakghouli. Niemalże każdy miał wypalone rany od miecza świetlnego. ''To jeszcze świeże ciała tych dziwnych bestii.. a zatem to musiała być wasza robota.'' Kiedy to mówił, kolejny Jedi wyłonił się z mgły. Toshiro teraz mógł wykorzystać swoje umiejętności dyplomatyczne, które prawdopodobnie nigdy nie były na zbyt wysokim poziomie.. ''Spokojnie Panowie! Nie chcemy żadnych sporów!'' ''Milcz Ty bezwartościowa kupo gnoju! Teraz jesteście na naszej łasce! Przeszukać ich i wszystko co mają, do mnie.'' Obydwaj Jedi zostali przyparci do muru, skonfiskowano im całą broń i ekwipunek. Shiro jeszcze w odpowiednim momencie, dał znać szybkim, niezauważalnym dla nikogo więcej gestem ręki, że wszystko idzie zgodnie z planem. Chwilę później mogli poczuć dziwne ukłucie w szyi. Nie zdołali stwierdzić co ich ukłuło, ponieważ niemalże natychmiast zostali pogrążeni w głębokim śnie..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Squito



Dołączył: 06 Lis 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legnica

PostWysłany: Śro 18:32, 05 Gru 2012    Temat postu:

Zabrak obudził się po raz kolejny w Ładnym dla oka pokoju z tym jednak wyjątkiem, że do jego ciała przytulona była czerwona skóra Soni. Wczorajszej nocy przekonał się jak elastyczne potrafi być ciało Zeltronki. Uśmiechnął się na samą myśl o wczorajszych igraszkach. Łóżko niemal nie podzieliło losu Zabraka i prawie straciło wszystkie nogi. Dyskretnie wsłuchiwał się w bicie serca swej śpiącej wybawczyni. Odgarnął jej kosmyk włosów z jej nagiej piersi, by mieć lepsze doznania. Zatonął na chwilę w tym dźwięku, zatracił się w nim kompletnie. Nie był jednak dość dyskretny i Zeltronka obudziła się gdy Zabrak podziwiał jej wdzięki. Uniosła lekko powieki, zerkając na kochanka: -"Przydałoby się nam jakieś śniadanie, nieprawdaż?" Zabrak przysunął swą twarz do jej twarzy. Pogładził ją po ustach i odpowiedział: "O tak, przydałoby się uzupełnić deficyty białka." Pocałował ją w niebieskie wargi, po czym wyślizgnął się z jej objęć. Wstał z łóżka i stanął nagi nad swoją kochanką. Wciąż miał problemy z utrzymaniem równowagi po operacji. Cybernetyczne protezy jeszcze nie zsynchronizowały się z jego układem nerwowym, no i jeszcze ten miły wysiłek zeszłej nocy. Zeltronka również wstała. Nie dbając o nałożenie na siebie jakiejkolwiek odzieży wierzchniej ruszyli na śniadanie do kuchni. Roboty Zeltronki już uwijały się w smarze blachy (w sensie pocie czoła ale organiczna wersja nie leżała w kontekście,lol xD) szykując posiłek dla nagiej pary. Usiedli naprzeciwko siebie przy eleganckim, metalowym stole. Wnętrze kuchni było równie przyjemne dla oka jak sypialnia.
"Ok, było miło. Ale teraz potrzebuję odpowiedzi" - zapowiedział Zabrak. Postanowił wykorzystać przerwę potrzebną droidom na przygotowanie śniadania. Przyjemność jednym, ale wciąż był Łowcą Nagród. Ta jedna noc z Sonią sprawiła, że zapomniał przez chwilę o całej galaktyce. Liczył się tylko on i ona. Niewątpliwie wpływ feromonów połączony z jej naturalnym wdziękiem. Teraz wrócił do "rzeczywistości"i znów był bezlitosnym łowcą nagród z duszą Irdoriańskiego wojownika. Zeltronka zmieszała się trochę, jakby zawiedziona jego ostrym tonem. Poprawiła fryzurę, jednocześnie eksponując biust. Ten gest miał zmiękczyć Squito.
"W porządku. Co chcesz wiedzieć?" - zapytała niewinnie, rzucając mu drapieżne spojrzenie. Zabrak jednak nie ulegał jej wpływowi. Przynajmniej tak mu się zdawało, bo jego krocze mówiło co innego.
"Co robi tak zdolna pani chirurg z dostępem do nowoczesnych technologii w tak niecodziennym miejscu?" - wypalił bez ogródek.
Sonia spuściła wzrok i zaczęła swoją opowieść. Mówiła o tym jak pracowała dla tajnej organizacji terrorystycznej, zajmującej się tworzeniem broni biologicznej i udoskonaleń dla cybernetycznych wszczepów. Miała spory wkład w prace nad wirusem, ale gdy zobaczyła efekty swojej pracy, zrezygnowała. Ta organizacja nie wypuszcza swoich pracowników tak łatwo. Potrzebowała pomocy. Była kiedyś tancerką-niewolnicą u bogatego gangstera z Podmiasta Coruscant, Hutta. Zrobiła na nim w przeszłości spore wrażenie, więc gangster zgodził się na współpracę. Ale za coś. Kosztem jej wolności były wszelkie informacje na temat organizacji dla której pracowała i próbka wirusa z jej laboratorium. Hutt dotrzymał słowa, pomógł jej uciec, a ona osobiście dostarczyła mu żądane informacje. Wtedy też okazało się, że dana organizacja wpadła na jej trop. Hutt już dla nich pracował i nie miał innego wyjścia jak zabić Zeltronkę. Soni udało się umknąć. Nie miała środków by uciec z Podmiasta, więc już w nim została. Poprzedniego właściciela tego mieszkania zabiła. Sprzęt jakim dysponowała przeniosła z własnego transportera, który służył jej za mobilne laboratorium w czasach gdy jeszcze pracowała dla tej "złej" organizacji. Od tamtej pory się ukrywa. Rzadko opuszcza swoją kryjówkę, a jej jedynymi towarzyszami od kliku miesięcy są tylko droidy. Stad to "ciepłe" powitanie dla Squito.
Squito uznał, że usłyszał już wszystko, co chciał wiedzieć. Już wiedział co ma zrobić. Postanowił jej pomóc w walce z Huttem, uwolnić się od niego. Sam też potrzebował ratunku. Za długo był chłopcem na posyłki tego ślimaka.
"W porządku, już wszystko rozumiem" po tych słowach zachował milczenie. Testował cierpliwość Zeltronki. teraz to on był panem sytuacji.
Sonia zrobiła smutne oczy i błagalnym tonem zapytała: "Czy jest jakaś szansa na to, byś mi pomógł? Jesteś w końcu Zabrackim Łowcą Nagród. Z moimi ulepszeniami będziesz w stanie pokonać nawet Jedi."
Zabrak z kamienną twarzą i stalowym bonerem odparł: "Już podjąłem decyzję. Pomogę ci. Uratowałaś mi w końcu życie, jestem ci coś winien, prawda?"
W tym momencie na stole wylądowało śniadanie. Zabrak wchłaniał wszystko z prędkością światła. Uzupełniał deficyty białka w stylu Grylla Bears'a. Znanego Gamorreanina, który prowadzi program o tym jak przetrwać w najbardziej ekstremalnych i dzikich warunkach. Squito miał wszystie jego sezony na Red-Rayu skatologowane i uporządkowane od A jak Architekt do Z jak Zabrak. Wiedział wszystko o białku i więcej. W końcu sam był biały. Sonia też zjadła swoją porcję, ale w wolniejszym tempie. Gdy tylko skończyli jeść Zabrak wstał szybko, odrzucając na bok stół bez użycia Mocy czy nawet rąk.
"A teraz przyda mi się dodatkowa rehabilitacja, jeśli nie masz nic przeciwko"
Sonia wstała i z drapieżnym wzrokiem odpowiedziała: "Naturalnie, że..." nie dał jej dokończyć, gdyż już leżała na podłodze, przyszpilona męstwem Squito. Droidy rzucały sobie nawzajem tylko zdziwione "spojrzenia", uwijając się wokół i sprzątając burdel, który zrobił Squito, zrzucając stół z resztkami dania. Pomieszczenie wypełniały tylko przyjemne pojękiwania i ciche odgłosy serwomotorów droidów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 18:42, 12 Gru 2012    Temat postu:

Tylko ciemność, mrok, któremu gdzieś w oddali towarzyszyły odgłosy spadających kropel wody z jakiejś cieknącej, przestarzałej rury.. Wszędzie panował osłabiający odór, który nawet Kel Dor czuł przez swoją maskę, do tego dodać można okrutny ból w karku.. Dopiero co się obudził, a teraz leżał na zimnej powierzchni czegoś bardzo twardego i z pewnością nie zbyt czystego.. Nie miał przy sobie właściwie nic, a jego odzienie stanowiły jedynie jakieś podarte szmaty. Po przebudzeniu był lekko zdezorientowany - nie wiedział co się z nim działo, gdzie właściwie był lub tego co się z nim stało wcześniej, zanim znalazł się w tym okropnym miejscu. Nie wiedział gdzie był, dlatego nie otworzył oczu w pierwszej kolejności, a skupił się na medytacji, by popłynąć z nurtem mocy.. Uwielbiał to, w pewnym sensie ta czynność go relaksowała, pomagała odnowić siły, odświeżyć umysł.. Wiedział też teraz mniej więcej gdzie jest. Znajdował się w niedużym pomieszczeniu, które najwyraźniej było celą. Na przeciwko jego więzienia, w takiej samej sytuacji znalazł się jego towarzysz i przyjaciel - Rycerz Jedi Spirit, który od dłuższego czasu był przytomny. Tőshirő nie wyczuł w pobliżu nikogo innego, zatem zdecydował się na rozmowę ''Tak jak przewidywałem przyjacielu. Najprawdopodobniej trafiliśmy prosto w ręce wroga. O to mi właśnie chodziło. Jedyne co mnie martwi to brak naszego ekwipunku.. Chyba, że coś tutaj jednak naszego znajdziemy..'' przerwał wypowiedź, ponieważ wyraźnie wyczuł zbliżających się strażników, a po bardzo niedługiej chwili w całym korytarzu rozbrzmiały głosy szyderczych śmiechów, czasem wyzwisk no i jeszcze ten dobijający tupot, towarzyszyło temu stopniowe oświetlanie korytarza poza celami ''Jak myślisz, ile tamci dostali za tych dwóch śmieci?'' ''na pewno trochę dostali.. ponoć byli tak mocno poszukiwani przez szefa, że huhu'' ''ciekawe co przeskrobały te robale, podobno są bardzo niebezpieczne'' ''nie wiem, ponoć te gnidy załatwiły całą ulicę i kilku naszych ludzi..'' Kel Dor wtedy miał już ułożony plan w głowie, teraz tylko go wykonać, w tym celu przyłączył się do rozmowy ''Panowie! Mimo wszystko bardzo bym prosił o zachowanie jako tako kultury osobistej!! ''Robale'' Pff, sam Pan robal jesteś.'' Strażnik stanął przerażony, drugi zaś lekko się zaśmiał, co zdenerwowało trochę tego pierwszego. Wtedy a nerwy przełamały strach. ''Ooo nasze robaczki się przebudziły, dobrze, pobawimy się może trochę!'' Shiro się uśmiechnął. Teraz miał znacznie bardziej ułatwioną robotę. Wystarczyło tylko kilka ciekawych sztuczek do wykonania.. Dwóch opryszków podeszło do celi, wówczas Jedi wykonał lekki gest ręką ''A teraz otworzysz te drzwi..'' strażnik stanął całkowicie uspokojony, bez emocji. Poszukał kluczy i otworzył ciężkie, metalowe drzwi. Drugi z nich był nieco zdezorientowany sytuacją. Nie wiedział co się dzieje, zresztą nie bardzo jak miał o tym myśleć, skoro chwilę później został powalony na ziemię kilkoma szybkimi ciosami. ''Oh.. oddali strażnikom klucze. zabawne. Ciekawi mnie czy wszystkie zabezpieczenia mają takie.. beznadziejne..'' Uwolnił Spirita, wzięli od nieprzytomnych jakikolwiek lekki ekwipunek, który był dosyć ubogi - nieco bardziej bogatsze ubranie od tego co mieli na sobie, jakieś dwa blastery i paralizatory. Ale to musiało wystarczyć. Leżących na ziemi, nieprzytomnych zamknęli w celach. ''Dobra, póki co rozciąga się tu tylko jeden korytarz. Postarajmy się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi i jak najwięcej kryć się w cieniach..''

Dwóch Jedi przemieszczało się wzdłuż niekończących się korytarzy.. czasem znalazł się jakiś patrol, ale nie trudno było go uniknąć, szczególnie że niewielka połowa była troszeczkę.. pijana. Smród tutaj niewiele różnił się od tego na dolnych partiach Coruscant, o czystości nie ma co wspominać. Z pewnością były to jakieś wyjątkowo prymitywne lochy. Nikt jednak nie wszczął żadnego sygnału lub alarmu, wszystko szło aż zbyt łatwo. Raz tylko trafili na jakąś pijaną parę, która ich spostrzegła. ''Heeejyy wyy.. nue znlam waaasssl.. lacys nowi czhy coo?'' Shiro i Spirit przystanęli. Byli trochę rozbawieni owym widokiem. ''A mozee bic se chces?! CO..?! .. hep!'' Pijak zaszarżował. Atak być może nie byłby zbyt słaby, ale tak się złożyło, że alkohol przesądził o wszystkim - w połowie drogi przewrócił się. ''Nie, dziękuję, może kiedy indziej. Wracaj do pracy a nie się opierdzielasz śmieciu, chyba że mam donieść szefowi o twojej pracy..'' odparł mu groźnie Tőshirő. Strażnik przeraził się wyjątkowo, widocznie pomyślał, że rozmawiał z osobą wyższej rangi od niego ''Tak eeest..! hep!''. Dwóch uciekinierów, po owym incydencie z pijańcem jeszcze trochę drogi przeszło, zanim w końcu znaleźli windę. Czas spędzony w owym środku przemieszczania się, był bardzo podobny do tego, gdy zjeżdżali na dno planety. Różnicą była głównie czystość i fakt częstego wsiadania i wysiadania innych opryszków..

W końcu winda zaczynała dojeżdżać do najwyższego, możliwego poziomu tego budynku. Nieco wcześniej się zatrzymała. Tym razem było coś nie tak. Wyraźnie można było wyczuć, że znaleźli się w pułapce. Gdy drzwi się otworzyły, Jedi trafili na dość niemały, dobrze uzbrojony oddział, dodatkowo wspierany przez wieżyczki blasterowe na ścianach i suficie. Dowodzący owym oddziałem wyszedł przed oddział ''Stać! Wasza piękna akcja kończy się tutaj. Nawet wy, jedi nie macie szans przeciwko nam. Dobrze wam radzę, poddajcie się.'' Tőshirő nie miał przy sobie ani miecza, ani żadnego granata. Mógł użyć mocy, ale nawet jemu byłoby ciężko wyjść z owej sytuacji cało. ''Rozstrzelali byśmy was na miejscu, gdyby nie fakt, że szef pragnie was zobaczyć na własne oczy. Nie mam pojęcia do czego moglibyście się nadać, jednakże ja tylko wykonuję rozkazy'' Kel Dor ponownie miał w głowie już plan ułożony. Właśnie na taką okazję czekał od momentu rozpoczęcia poszukiwań. Trafi prosto do celu, którego szukał. ''Nie zamierzamy się sprzeciwiać. Wygraliście.'' ponownie stali się jedynie więźniami, zakutymi w kajdany. Maszerowali przez jakiś czas, aż znaleźli się w wielkiej hali, która wyglądała jak wyjątkowo ogromny bar. Dookoła było mnóstwo podejrzanych osób, większość z nich to z pewnością wyjątkowo groźni łowcy nagród. Jak to w kantynach i barach bywało, rozciągała się wielka scena z tańczącymi twilerkami, a pod sceną horda śliniących się na widok niezwykle zgrabnych i seksownych ciał śmieciami. Jednakże głównym szczegółem, który rzucał się w oko, był bardzo gruby, odrażający hutt. Obok hutta stali Ci sami opryszkowie, którzy byli odpowiedzialni za owe porwanie. Ich dowódca miał u pasa oba miecze świetlne, które teraz najwyraźniej służyły mu jako bardzo cenne trofea. Był tam jeszcze ktoś.. zakapturzony, odziany w czarne szaty. Kel dor miał co do niego szczególnie złe przeczucia.. Jedi stali teraz twarzą w twarz z owym huttem.. ''Szefie, o to ci jeńcy, którym udało się uciec z więzień.''


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spirit



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 11:39, 14 Gru 2012    Temat postu:

"Co robić? Co robić? Myśl, myśl!!"
Stali przed odrażającym i cuchnącym Huttem, odór uderzał po nozdrzach powodując mimowolne, lekkie skurcze żołądka. Spirit odwrócił na chwilę głowę uspakajając oddech. Pozwolił by moc przez niego swobodnie przepłynęła, powodując przyjemne mrowienie. Oczyściło to jego umysł a także uspokoiło i odprężyło. Spojrzał tym razem na Hutta, nie czuł już odoru ani nie odczuwał jakiegokolwiek niepokoju.
Spokojny i opanowany rozejrzał się po kantynie, jego uwagę przykuły twi'lekańskie tancerki, zgrabnie eksponując w tańcu krągłości. Na dłuższy czas przykuły jego wzrok jednak szybko się opanował i kontynuował rozpoznanie otoczenia. W pomieszczeniu dosłownie roiło się od strażników, większość z nich nie stanowiła większego problemu, gdyby tylko zdobyli jakąś broń szybko mogli by z nimi się rozprawić. Gorzej z dwoma łowcami nagród którzy stali po ich lewej stronie przy filarach.
Ale tak na prawdę to nie nimi się przejmował ale postacią w czarnych szatach która z pewnością nie wzbudzała zbytniej sympatii.
Spojrzał w stronę Kel Dora, na postać i znów na towarzysza. Tamten kiwnięciem głowy potwierdził jego przeczucia. Toshiro również widocznie miał co do niego obawy.
-A więc co robimy? - powiedział cicho kącikiem ust - Jakaś dywersja?

Spirit spojrzał kątem oka na Twi'lekianki i widownie. Wiedział co ma robić Nikłym, mało widocznym gestem użył mocy na jednym z widzów, Zabraku. Ten po chwili obrócił się do kolegi obok śliniącego się i wpatrzonego w jedną z twi’lekianek. Krzyknął coś do niego a gdy Rodianin spojrzał się na Zabraka ten uderzył go. Zaczęła się bójka, towarzysze stojący koło nich, za sprawą manipulacji Spirita również zaczeli się okładać. Strażnicy Hutta stojący bliżej całego zajścia zaczęli ich rozdzielać ale nie przynosiło to zamierzonych efektów, a w szędzie zaczęły latać butelki, krześła a po chwili usłyszał jakiś krzyk Wookiego i przez pomieszczenie przeleciała jakaś Twi’lekianka. Spirit uśmiechnął się lekko, ale po przelocie tancerki na chwile się wzdrygnął ale zaraz potem poczuł że nic jej się poważnego niestało. Uśmiechnął się ponownie.
„Wystarczy wpleść kilku widzom w ich słabe umysły wizje, iż twi’lekianki tańczące przed nimi to ich żony i mamy oto efekt w sam ras na dywersje”. Gdy większość strażników zajęła się pacyfikacją zamieszek Spirit uznał iż mają teraz dogodną sytuacje do działania i spojrzał na Toshiro gdy nagle rozgrzmiał gromki śmiech Hutta.
To na nic małe Jedi, mam mały prezent dla was i dopilnuje by go wam dostarczono, hehehe – zaśmiał się ciężko. A postać w kapturze wystąpiła na przód, Spirit spojrzał na Toshiro a potem z powrotem na tajemniczą postać. Dotarło do niego że to co od niego bije to mrok, ciężki i zalewający całe pomieszczenie.
-Lepiej dla ciebie byś więcej nie kombinował … Jedi –
„tak, ma on zdecydowaną rację, nie wiedział czy to mężczyzna czy kobieta, nie interesowało go to teraz ale miał dziwne przeczucie że coś go łączy z …”
-Toshiro? – spojrzał na towarzysza …


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Spirit dnia Pią 14:41, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Squito



Dołączył: 06 Lis 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legnica

PostWysłany: Pon 21:22, 17 Gru 2012    Temat postu:

Squito podążał z Sonią przez zaciemnione, niebezpieczne uliczki Podmiasta Coruscant. Zmierzali ku siedzibie tego obślizgłego robaka, Jarx'a by skopać mu tą ślimaczą rzyć i zakosztować wolności. Squito znał te tereny jak własną kieszeń, co umożliwiło im ominięcie agresywnych stworzeń i ludzi. W czasie swojej kilkugodzinnej wędrówki natknęli się tylko na dwóch rakghouli, które szybko straciły głowy i jednego zbłąkanego bandytę. Ten miał mniej szczęścia niż pozostałe ofiary zabójczej pary. Zostawili go przy życiu i zrobili na niego przynętę na rakghoule. Sonia protestowała, ale dominująca osobowość Squita wzięła górę. Zło konieczne, odciągnie od nich część stworów.

Byli teraz przy wejściu do klubu "Zgniły Gamorreanin", który był tylko przykrywką dla bazy piratów Hutta i siedziby jego syndykatu. Zabrak wszedł do klubu nez słowa. Za nim Sonia. Bramkarze rozpoznali stałego klienta i nawet go nie sprawdzali. Kantyna jak to kantyna. Dużo przestrzeni, tłum skupiony przy barze, scena z erotycznymi tancerkami i wielki, gruby ślimak górujący nad wszystkim. Obserwował z podwyższenia swój lokal, w którym to nie chodziło o tancerki czy napiwki. Było to miejsce spotkań przestępczego półświatka. Przychodziły tu same typy spod ciemnej gwiazdy. Zabójcy, Łowcy Nagród, Bankierzy, Szaleni naukowcy no i "biznesmeni" handlujący żywym towarem i błyszczostymem. Bywał tutaj nawet sam Dr. Volt Olemort - słynny hodowca śmiercionośnych węży, którego to ksywki nie można było wymówić w obawie przed jego śliskimi wężami. Możliwe, że też brak nosa i blada cera wpływała na jego ponurą reputację...

Zabrak omiótł spojrzeniem kantynę. Ocenił sytuację, skinął głową kilku znajomym na powitanie i zwrócił się do Soni. "Wmieszaj się w tłum, staraj się nie zwracać na siebie uwagi. Postaraj się być w pobliżu, gdy nadejdzie odpowiednia pora." - polecił jej. Soni musnęła wargami jego policzek i powiedziała: "Uważaj na siebie!" Zabrak skierował swe kroki ku podwyższeniu. Odwrócił się na chwilę, by zobaczyć jak sobie radzi Soni. Nie mógł jej znaleźć, a skoro on nie potrafił, to nikt inny w tym klubie tego nie zrobi. Ponownie skupił swą uwagę na Huttcie. Stał przed nim orszak jego piratów, pilnujący jakichś więźniów w skąpych odzieniach. Kel Dor i człowiek zakuci w kajdany, zdani na łaskę Hutta. Nie poświęcił im więcej niż kilku sekund uwagi. Przed nimi stał nieruchomo jakiś zakapturzony typ. Squito wyczuwał w nim energię ciemnej strony, bardzo ciekawe. Jeśli wierzyć Mocy, to ten gość był wyjątkowo silny. Przyłączył się do orszaku, czekając na swoją kolej. Za chwilę Hutt pożegna się ze swoim oślizgłym życiem. Squito musiał tylko dostać się nieco bliżej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Squito dnia Pon 21:24, 17 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 1:19, 18 Gru 2012    Temat postu:

W jednej chwili potężny chaos, wywołany kilkoma ruchami rąk Spirita, w następnej wprowadzony porządek ponownie. W tym momencie do baru weszły dwie osoby - jakaś kobieta i.. nie było możliwości by go nie rozpoznać, to ten zabrak, z którym dwóch Jedi przeżyło nie miłą konfrontację. Wtedy całe otoczenie opanowało się w jednej sekundzie. Jakaś cząstka Kel Dora się uśmiechała w głębi.. znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Bywał w gorszych i zawsze udawało mu się wychodzić z każdej takiej cało, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili nawet on może popełnić drobny, śmiertelny błąd. Pojawiło się jednak coś troszeczkę intrygującego - od łowcy nagród nadal aż zajeżdżało żądzą mordu, ale tym razem skierowana nie na Jedi a na.. hutta.. co więcej, miała trochę inny charakter niż ta, którą obdarzane były wcześniejsze ofiary. Nie zwrócił za bardzo uwagi nawet na tego, przez którego został pokonany. Interesujące.

Toshiro zamknął oczy jeszcze raz, wyciszył umysł, poddał się działaniom otaczającej go mocy, będącej częścią jego istnienia. Czuł teraz pewne połączenie, jakby wszystko co istniało - wszystkie zdarzenia, wszelki byt był ledwie jego cząstką, gotową na jego rozkazy. To Wspaniałe uczucie, nawet w takich chwilach, w jakiej znajdował się teraz. Odczuwał wrażenie, że zatrzymał cały czas, płynący wszędzie, w każdym miejscu galaktyki, a on jakby był jej centrum. Gdy otworzył oczy, siły wróciły mu ponownie i na nowo gotów stanął do działania. Wyprostował się, a jego spojrzenie spotkało się z ohydnym spojrzeniem tego.. ślimaka.

- Naareeszciee, ostatni wojownicy z tego całego WoooHuu. Muszę wam pogratulować! Niewielu Jedi zdołało zejść i przetrwać choćby jeden dzieeń, ale jednak łatwo daliście się złapać. Aż mam ochotę was wyśmiać, robale, hahahahahaha! - zadrwił sobie hutt z jeńców

- Hmh, zatem Ty musisz być Jarx, to grube, przerośnięte, wijące się coś. Przyznam, że niektóre opisy o Tobie Panie były błędne. Mimo wszystko, za dużo w nich.. cenzury..

- Żart na prawdę słaby i nieśmieszny, kel dorze. Czyżbyś nie rozumiał, że tutaj koczy się twój nędzny dotąd żywot? Zapłacono mi naprawdę piękną sumę za twoją pomarańczową główkę.

- huh? Za Twoją głowę nie widziałem nic. Wnioskuję, że nawet nie warto marnować kasy lub nabojów na coś tak równie odrażającego.

- Milcz robalu!

Nie wyciągnął od hutta wiele, a po tej zacnej konfrontacji słownej, Toshiro jeszcze bardziej wymarzył sobie by teraz znaleźć się w domu, w akademii.. a mówiąc o tym budynku, Kel Dor na niego skierował swoje myśli i w tym momencie przeszła po całym jego ciele fala dreszczu i emocji. Czuł wyraźnie, że w świątyni dzieje się coś niedobrego, nie umiał sprecyzować dokładnie co. Spojrzał jeszcze na swojego towarzysza, Spirita, potem na hutta, na mrocznego zakapturzonego, na zabraka.. nie wiedział co może zrobić, jednak coś się święciło i to wyczuł. Postanowił poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Squito



Dołączył: 06 Lis 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legnica

PostWysłany: Czw 13:03, 20 Gru 2012    Temat postu:

Zabrak miał obmyślony plan od momentu gdy tylko postanowił ubić ociekającego śluzem ślimaka. Przez myśl przebiegł mu pomysł aby posypać hutta solą i patrzeć jak cierpi ale nie wziął go na poważnie i po chwili zwarty i gotowy szedł po odkupienie win. Musiał tylko podejść trochę bliżej tak jak to robił tysiące razy zdając raport swojemu "pracodawcy". Były tylko dwie opcje po zabiciu robaka, albo Sith rzuci się na niego i dojdzie do walki sam na sam albo bardziej prawdopodobna sytuacja rzucą się na siebie wszyscy w tej dziurze. Squito liczył na to drugie gdyż wtedy będzie mógł wymknąć się razem z Zeltronką niepostrzeżenie z Baru. Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa sitha, który jeśli wierzyć Mocy nie jest nowicjuszem i łatwo go odnajdzie ale Squito tez nie pierwszy raz trzyma miecz w ręku i nie jedną potężną kreaturę już ubił. Zabrak podszedł do Hutta jak to zwykle robił i począł zdawać mu raport pomijając oczywiście wpadkę. Jarx popatrzył na niego hipnotyzującymi ślimaczymi ślepiami i powiedział -"Tym razem moi ludzie byli pierwsi łowco, starzejesz się chyba. Squito spojrzał na dwóch Jedi przez których stracił nogi i pomyślał -"Hmm... sądząc po sytuacji w jakiej się Ci dwaj znaleźli mogą się na coś przydać". Zabrak nie czuł złości do Kel Dora wręcz przeciwnie teraz nawet mógłby mu podziękować gdyby tylko okoliczności sprzyjały. Hutt rozwarł swą obślizgła paszczę w grymasie znudzenia i nakazał łowcy nagród zabić jeńców skoro już tu jest. Jeden z przydupasów Jarxa podał Squito miecz świetlny, którym dokonywali tu egzekucji. W jednej chwili muzyka tańce i szmery umilkły a wszyscy odwrócili głowy chcąc zobaczyć to widowisko. Squito podszedł wpierw do Kel Dora i uklęknął przystawiając mu usta do uszów. Chciał jak najbardziej wcielić sie w rolę sadystycznego Kata. Gdy tak klęczał przy jeńcu szepnął mu coś do ucha lecz nikt nawet nie zorientował się co. Hutt zdawał sie być rozbawiony tym widowiskiem niczego nie podejrzewając. Zabrak wstał, zapalił miecz i zauważył Soni zgrabnie przechodzącą przez gapiów, która odgarnęła włosy na znak, że ładunki już podłożone. -'Świetnie"- pomyślał Squito -"Jednak czegoś się nauczyłem z ostatniej porażki...". Dwoma szybkimi ruchami uwolnił Kel Dora i jego kolegę Jedi. Hutta aż zamurowało natomiast Sith stał jak gdyby nigdy nic i z zaciekawieniem przyglądał się rozwojowi wydarzeń. Squito zdziwił się równie mocno gdy sith począł cofać się do najbliższych drzwi powoli z gracją jakby tylko przyszedł na pogawędkę, która właśnie się skończyła. Zabrak rzucił się na bodygardów Hutta, nie byli oni dla niego wyzwaniem i zeszli po paru szybkich cięciach miecza. Dwaj Jedi przyłączyli się do wali ale Squito miał inny plan i teraz od Kel Dora zależało czy razem ze swoim kolegą pójdą na rękę.

Soni wyszła z kantyny zaraz po tym gdy dała znak Zabrakowi. Wiedziała co powiedział do Kel Dora: "Zapożyczyłem sobie twoje metody walki kolego, lepiej spadajmy stąd zanim wszystko wyleci w diabły, na zewnątrz czeka podwózka".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 17:15, 24 Gru 2012    Temat postu:

Obrzydliwe ślepia hutta skierowane były teraz w stronę zabraka, którego widok nie był niczym zaskakującym dla stojących przed robalem jeńców. Jeden fakt był lekko zaskakujący dla kel dora. Od zdającego raport jakiekolwiek mocno bijące, przesiąknięte nienawiścią i gniewem emocje były niedostrzegalne, a rządca mordu teraz skierowana w inny cel. Zanim Tőshirő usłyszał w swoich uszach głos łowcy nagród i o jego zamiarach, domyślił się że ma gotowy plan działania.

Po uwolnieniu jeńców, Shiro natychmiast odskoczył na siebie i jeszcze za nim wylądował, zebrał w sobie ogromną ilość energi, która przy uwolnieniu spowodowała, że niemalże każda istota, przedmiot, droid lub strzała z blastera - wszystko co otaczało Kel Dora zostało odepchnięte i najczęściej rzucone o ścianę, przez co nic nie mogło go zranić. Fala mocy nie trafiła jedynie zabraka, Spirita i hutta. ''A Zatem, zabawę czas zacząć'' wypowiadając te słowa przyciągnął do ręki losowy blaster, leżący gdzieś na podłodze. ''Dobrze, kończmy z tym. Powiesz mi co wiesz i sprawa załatwiona, chyba że wolisz zdychać w nieco większych męczarniach, jakie najpewniej zaoferuje Ci ten pan obok'' wskazał teraz odpowiednim gestem na Zabraka. ''A więc..'' nie zdążył zadać pytania, ponieważ w tym momencie uderzył go nagły i niemiłosierny ból głowy, jakby coś chciało rozpłatać mu umysł na drobny mak. Towarzyszyło temu także mocne osłabienia wewnętrzne, wytrącając z równowagi i bardzo niskie, ale głośne dźwięki, niszczące wszędzie szyby i rozbijające szklanki i butelki. Dodatkowo wyczuł przerażająco wielki napływ do otoczenia ciemnej strony mocy i niezliczone ilości gniewu, nienawiści przeszywających całe jego ciało od góry do dołu. Cały świat dookoła dla niego pociemniał. Kel Dor słyszał w swojej głowie tysiące głosów na raz, oraz jeden, jakby nadrzędny, przewodniczy, wyzywający swą ofiarę od słabeuszy i tchórzy. ''DOŚĆ!!!!'' krzyknął głosem na prawdę potężnym i w skupieniu, używając mocy odpędził ten masakryczny atak. Wszystko ustało w jednej chwili, a otoczenie powoli nabierało ponownie barw. Próbując opanować szok, dostrzegł, że pozostali, prócz hutta, doświadczyli tego samego. ''c-co to do cholery było..'' Gdy wstał, spostrzegł, że wpadł pułapkę, otoczony podobnymi sidłami, co wtedy, gdy spowodował ogromny wybuch przeciwko Zabrakowi. To samo stało się z resztą. Do pomieszczenia wparował nie mały oddział uzbrojonej ochrony, a także ten sam sith.. tyle, że z Zeltronką jako jeńcem.

-Zamierzali wysadzić całe to miejsce i od tak sobie uciec.. słabo dbasz o ochronę Jarx - Przemówił mrocznym, groźnym tonem zakapturzony.
-Haha, jednak wszyscy wpadli w pułapkę! Wspaniale, będziemy mieć więcej zabawy.
-Wolałbym wykończyć ich wszystkich już teraz.. tak na wszelki wypadek.
-Nie! Trafią tam, gdzie znajduje się miejsce dla takich pokarmów dla banth! hehe.. nie mogę się doczekać!
-Niech więc będzie, tylko wtedy urozmaicimy igrzyska..
-Doskonale! Zabrać ich na Venatę! Nie spuszczać broni do póki nie trafią na miejsce. Łącznie z tą czerwoną paniusią. Niech dostarczą nam trochę widowiska i tam, skoro tak bardzo to lubią.

Cała czwórka maszerowała teraz przez wiele białych korytarzy, pod ścisłym nadzorem straży. Nie mogli użyć mocy, ponieważ blokowały ich owe narzędzia. Kel Dor po części nadal był zaskoczony zwrotem wydarzeń. Spostrzegł także, że Zabrak miał nowe kończyny. ''I jak tam mają się nogi, kolego? Liczyłem na to, że gdzieś Ciebie tutaj znajdziemy i jak widzę, nie myliłem się. Odłożę jednak moje dawne pytania na kiedy indziej, teraz pojawiło mi się nowe w głowie..'' Tym razem Tőshirő zwrócił się do każdego jeńca ''Co to właściwie ta ''Venata''? Podejrzewam Zabraku, że nie jesteś tu pierwszy raz, dlatego pytam..'' Wtedy usłyszał lekki lecz irytujący śmieszek jednego ze strażników.. ''zamilcz..'' Wtedy Kel Dor został lekko popchnięty.. ''eh.. Spirit, jak myślisz, dokąd oni nas prowadzą?''. Maszerowali jeszcze przez jakiś czas, aż przeszli przez nieco większe drzwi. przeszli przez kolejne pomieszczenia. Niedaleko było widać już wyjście, z którego wydobywały się coraz głośniejsze okrzyki tłumów.

W końcu wydostali się z ciemnego tunelu. Znaleźli się na olbrzymiej.. arenie. Otoczenie zostało wykonane z jednej z najmocniejszych stali - durastali i tą odmianę nawet mieczem świetlnym nie łatwo przeciąć. Dach w większości stanowiła otwarta przestrzeń na nocne niebo.. o ile wgl można było nazwać to niebem, bo i jak to bywa na tak niskich poziomach - ogromną część stanowił widok na wyższe wieżowce.. Wszystko było jednakże oświetlone mocnymi reflektorami. Dostrzegł także w górze miejsce, prawdopodobnie przeznaczone dla Vipów, ponieważ siedzieli tam hutt i sith.

-Panie i Panowie! Witam was wszystkich na codziennych rozgrywkach, na słynnej arenie Venacie! Emocje! Okrzyki! Napięcie! Venata utrzymuje to wszystko jednocześnie niemalże podczas każdej rozgrywki! Te rozgrywki jednakże są wyjątkowe! Dzisiaj swą walkę o życie odbędą osoby, które rozsiały strach swoimi w sercach swoimi masakrycznymi dokonaniami nie raz. Jeden z nich jest ten, o którym tyle słychać wśród różnych gangów, jeden z najsłynniejszych łowców nagród, który zawsze wykonuje swoją robotę należycie i z pewnym stylem.. Nikt jeszcze nie uszedł z życiem w konfrontacji z nim! Powitajmy Wielkiego SQUUUUITOOO! - Na arenie rozgrzmiały wielkie brawa i okrzyki. Tőshirő zastanawiał się, czy ma ponownie walczyć z zabrakiem, czy może od teraz są sojusznikami.. - Na ten wieczór przygotowywaliśmy dla Państwa specjalne niespodzianki, liczymy na to, że dzisiejsza rozgrywka będzie niezwykle spektakularna.. A zaprawdę powiadam wam! Będzie się działo! Oj będzie!! A więc! Zaczynajmy!!

Z drzwi na przeciw ich wyszło kilka uzbrojonych w blastery strażników. Jednym z nich był ten, co trzymał w pasie miecze świetlne Spirita i Kel Dora.. To będzie ciekawa zabawa..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tőshirő dnia Śro 11:11, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spirit



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 0:15, 28 Gru 2012    Temat postu:

Spirit maszerował koło Toshiro i Squito przez białe korytarze. Westchnął

-Nie do wiary, po raz kolejny nasz świetny plan nie wypalił - zaśmiał się

Nie czuł mocy, owe narzędzia uniemożliwiły mu wyczucie czegokolwiek, nawet najdrobniejszej cząstki mocy która ich otaczała. Nauczył się wiele podczas owych eskapad. Jego doświadczenie, wiedza, umiejętności … jednak to wszystko nie przydało się obecnie, jeszcze. Idąc korytarzem powoli układał sobie wszystko w głowie przypominając przyczyny i skutki. Dlaczego przybył na Coruscant, dlaczego ich ścigali, czemu poszedł do baru u Pafiego…

Gdy odwiedził Nar Shaddaa natrafił na ludzi takich jak Zabrak który im towarzyszy. Gdy spotkał Squito wiedział co to za typ. Jednak ich niegdysiejszy przeciwnik a obecnie towarzysz okazał się o wiele trudniejszym przeciwnikiem niż ludzie których spotkał. Wydaje się też o wiele bardziej tajemniczy, między innymi wrażliwość na moc i jak zauważył osobiste porachunki z huttem.
Wracając do Łowców, Łowcy Jedi, tak się mu przedstawili, może nie dosłownie. Padł by ze śmiechu gdyby tak po prostu stanęli przed nim i powiedzieli
-poddaj się ścierwo Jedi myśmy Łowcy Jedi są a teraz na kolana lub giń-
Nie, bez przesady, Spirit od zawsze uwielbiał w dawać się w dyskusje, nie raz dzięki zgrabnej dyplomacji, cierpliwości na którą nie jeden mistrz w akademii w czasie jego szkolenia zwrócił uwagę a także nie kiedy manipulacji mocą uchodził cało z opresji. Tym razem przydały się te umiejętności, moc tu nie była potrzebna.
Ów łowcy okazali się dość dobrze poinformowanymi najemnikami, mogli się pochwalić kilkoma ofiarami z kręgu wrażliwych na moc członków zakonu (z pewnością nie mistrzowie ale padawani i rycerze … możliwe), stwierdził, że z pewnością nie jeden z nich był świetnie wyszkolony reszta tych Łowców pewnie poluje lub czyha na innych planetach.
Usłyszał też między innymi o wysokiej nagrodzie za swoją głowę, dużej liczebności tych oddziałów to akurat z pewnością wynikało z nagrody, zawiść i niechęć do Jedi towarzyszyła większości z tych najemników.


Dowiedział się też że odpowiedzi powinien szukać na Coruscant. Nie wiedział w tedy jeszcze co czyha tam na niego. To też dlatego był dosyć zdezorientowany tym co wydarzyło się po jego wylądowaniu i obecnością Shiro. Jednakże kolejne wydarzenia zaczęły łączyć się w dość spójną całość a obecne położenie … no cóż mogło być do przewidzenia.

Wracając do Nar Shaddaa, zwykła konfrontacja była oczywista, jednak osoba która tam się pojawiła, no cóż jej się nie spodziewał, miał również nadzieje spotkać ją w centrum obecnych wydarzeń po tym jak uszła cało z potyczki. Jednak najwidoczniej była powiązana z wydarzeniami o wiele poważniejszymi niż zwykli łowcy nagród, łowcy Jedi czy jak tam się zwali.

Przed sobą miał dwóch rodianinów, jednego zabraka, Twileka, kilku droidów i jakiegoś Wookiego. Chewbaca to to nie był bo szybko padł od pocisku odbitego od jego miecza świetlnego więc za bardzo go nie zapamiętał.
Gdy dowiedział tego co miał się dowiedzieć, uznał iż można już zakończyć tą farsę.
- A więc panowie, przykro mi ale niestety muszę odmówić tej ofercie, zdecydowanie was na mnie nie stać niestety.-uśmiechnął się, zirytował ich tym z pewnością
-Nie bądź taki hop do przodu kolego-odpowiedział rodianin stojący z przodu i wycelował w niego.
Towarzysze poszli w jego ślady, jednak Jedi był szybszy. Pierwszy strzał odbił się po chwili od jego miecza, usłyszał tylko krzyk wookiego, nie zdążył nawet spojrzeć w tamtą stronę, skupił się na odbijaniu strzałów. Lata treningów się przydały, Soresu było jego atutem z zamkniętymi oczami mógł odbijać wiązki laserów, wiedział w którym momencie, która wiązka w jakie miejsce poleci i pod jakim kątem najlepiej ją odbić. Po chwili Rodianie i Zabrak leżeli martwi … nie zapominając o wookiem oraz kupie złomu.
Spojrzał się na Twileka, uniknął odbitych wiązek, schował blaster i wyciągnął z pochwy wibroostrze. Po chwili doszło do starcia, Soresu nie tylko jest atutem przeciwko blasterom, przydaje się też do walki z innym mieczem czy to świetlnym czy wibroostrzem. Walka była długa, przeciwnik był dobrze wyszkolone a jego granaty zalazły mu za skórę. Walka trwała z dobre pół godziny, wszędzie były porozstawiane pułapki a przeciwnik wykazywał się nie małym sprytem i przebiegłością. Nie raz Jedi był bliski śmierci. Musiał uważać, wykorzystując moc unikał pułapek i odrzucał granaty lub ich także unikał. Wyczekiwał odpowiedniego momentu, grał na zwłokę. Nie odzyskał jeszcze sił i pełni mocy. Jego kondycja nie była jeszcze w pełni w formie po ostatniej potyczce z Rancorem. W końcu wykorzystał moment zawahania Twileka.
Spirit wykorzystał moc przeskoczył w pewnym momencie za przeciwnikiem odpychając za pomocą mocy rzucony jeden z granatów po czym szybkim ruchem odbił wibroostrze i przeciął przeciwnika w pasie. Tak to był zdecydowanie ten moment. Uśmiechnął się, nagle poczuł coś dziwnego i znajomego … nie potrafił tego określić. Usłyszał klaskanie. Obrócił się szybko


-Genialnie, wprost perfekcyjnie choć spodziewałem się że szybciej to zakończysz-Postać stanęła i wpatrywała się w niego przez dłuższy czas. Przerażające było to iż ów mężczyzna nie wyrażał żadnych emocji, wprost nic od niego nie czuł oprócz dziwnych fal, jak przepływ informacji czy coś tym podobnego
-Twój pseudonim nie pozwolił ci na zbyt długie ukrywanie się przed przeszłością a biorąc pod uwagę twój obecny stan i to co cię czeka chyba powinieneś trochę odpocząć i pomedytować. Spirit hehe to było dosyć oczywiste uciekasz i ukrywasz się jak duch ale nie na długo - Wiedział dlaczego nic nie wyczuł to był hologram.
-Kim jesteś?, czego ode mnie chcesz?, ty odpowiadasz za to szaleństwo? - wskazał ręką martwych najemników
-Nie, ja nie wydałem takiego rozkazu, co się tyczy waszego przyjaciela to też nie ja - Spirit nie wiedział o co mu chodzi był zbity z tropu.
-Jakiego przyjaciela? O kogo chodzi? O czym ty mówisz?
-Słuchaj, znałem twoją rodzinę jeszcze za nim cię zabrali do świątyni Jedi na Coruscant więc…
-Co?
-Słuchaj nie ważne kim jestem, po prostu chcę cie ostrzec, należę do CSB, Coruscańsckiego Biura Bezpieczeństwa, podobno jakiś kartel ściga Jedi, nie mogę ci za dużo zdradzić a obecnie CSB ściga niejakiego Sunridera podejrzanego o rzeź na ulicach Coruscant nie daleko baru u Pafiego, nie tylko jego podobno widziano kogoś jeszcze. Dzieje się coś złego powinieneś odpuścić zaszyć się gdzieś. Po prostu nie chcę by stało ci się coś złego. Twój ojciec był moim przyjacielem, pomógł mi nie raz i gdy tylko natrafiłem na dane o twoich znajomych z akademii musiałem cię odszukać
-Sunrider?
-Corran Sunrider
Zamurowało go


Szedł koło Toshiro, widział wielkie drzwi i usłyszał okrzyki … okrzyki ludzi czekających na rozrywkę …i krew.
-Domyślam się Toshiro
Przeszli przez drzwi spojrzał w górę za wzrokiem Toshiro, zauważył hutta i sitha.
Hutt wygłosił swą przemowę a gdy skończył:
-EJ! Jarx! Uaktualnij swoje dane o Squito! - Hutt spojrzał się na niego a tłum na chwilę zamarł pozwalając mu dokończyć-Są dokładnie dwie osoby które uszły żywo z konfrontacji ze Squito i nawet zdołały go okaleczyć! W jesteśmy nimi Ja i Toshiro!
Hutt zaśmiał się
-To bez znaczenia bo i tak zaraz wszyscy będziecie martwi-zaśmiał się grubo a jego tropem podążył tłum rozbrzmiewając śmiechem.

-Nie mogę, przykro mi ale nie mogę tego tak zostawić. Cokolwiek miałoby się wydarzyć … po prostu nie mógł bym sobie tego darować. Zachował bym się jak tchórz. Odebrałem tam szkolenie, razem z innymi członkami zakonu. Więc jeśli to pomoże mi ich odnaleźć i w jakiś sposób im pomogę no cóż.
A jeśli chodzi o Corrana to chyba wiem jaka może być to przyczyna, chyba. Spojrzał na łowców nagród
Nasza akademia?
-Zniszczona nie ma tam praktycznie nikogo oprócz różnych najemników, gangów i tym podobnych, rozumiem cię -uśmiechnął się
-No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak podziękować i pożegnać się z tobą. Natychmiast wyruszam
-Chyba przez ten cały czas nie zapomniałeś jak się nazywasz Co…Aeden-
Jedi obrócił się i uśmiechnął
-Nie, nie zapomniałem … Aeden Kherdan - uśmiechnął się
Mężczyzna uśmiechnął się również
-Zaopiekuj się droidem, może ci się przydać
Po czym zniknął, Spirit podszedł do małego droida, kucnął i wyciągnął ręke a droid na pajęczych nogach wdrapał się na dłoń. Jedi schował go do jednego z futerałów przypiętego do paska.
Czas ruszać na Coruscant


Stał razem z Toshiro i Squito … nie żałował …
W kierunku grupy walczącej o przeżycie podążała grupa przeciwników.
A za wielkiej bramy rozbrzmiał ryk, znajomy ryk słyszany nie raz na tatooine.
Spirit odetchnął głęboko uspokajając się spojrzał na Kel Dora a potem na człowieka który miał ich miecze, zdecydowanie powinni je odzyskać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Spirit dnia Pią 0:20, 28 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 1:36, 21 Sty 2013    Temat postu:

Toshiro przestawił się na tryb obronny i przyjął pozycję oznaczającą gotowość do walki. Jeden z już nadchodzących wyjął blaster, celując właśnie w niego, lecz Kel Dor nagle.. zniknął? Takie wrażenie odnieśli, lecz tak naprawdę wykorzystał umiejętność manipulacji nad czasem, by szybko dobiec do przeciwnika. szybko Ruszył szybkim biegiem najpierw w prawo, zatoczył niewielkie kółko i ''pojawiając się'' pomiędzy nimi, wyzwolił z siebie masywną falę energii kinetycznej, by odepchnąć i wytrącić z równowagi wszystkich dookoła. Z któregoś blastera wyleciał wtedy strzał, lecz chybił, trafiając gdzieś w ścianę. Shiro nie tracił czasu, natychmiast skierował swoją uwagę ku temu, który trzymał w pasie miecze świetlne. Przyciągnął mocą wspaniałą rękojeść podwójnego miecza, a potem drugą, należącą do jego towarzysza - Spirita.

-Spirit! Łap! - Jedi złapał miecz we wspaniałym skoku ku Kel Dorowi a wtedy rozbłysły ponownie w boju, obok siebie trzy wspaniałe klingi - zielone i niebieska. Odgłosy, jakie wydawały tłumy widzów wskazywały na dość mocne zdziwienie, bo o to na arenie pojawili się po raz pierwszy Rycerze Jedi. Komentator nie pomylił się ani trochę, choć on sam był zaskoczony widokiem - Te rozgrywki będą wyjątkowe tego wieczora.

Przeciwnicy powoli wstawali ze swoich miejsc, szukając upuszczonych blasterów. Na ich oczach malował się nadzwyczajny strach i część z nich na czworakach próbowało oddalić się jak najdalej od zagrożenia. Byli też tacy odważni, co celowali w głowę Kel Dora z jednego metra, lecz tym dość szybko głowa stoczyła się na ziemię. Wówczas otworzono dwie bramy - z jednej wyleciał rój krwiożerczych, zmutowanych rakghouli, który natychmiast zaszarżował na każdą istotę stojącą na arenie, z drugiej zaś wydobył się ryk, dość znany.. należał do masywnego stworzenia, zwanego rancornem.

-Do wszystkich, którzy tutaj stoją na arenie! - Krzyknął Toshiro - Mamy szansę przeżyć i wygrać, by jednak się udało, musimy współpracować! Wszyscy!! - Rakghoule były już zaledwie kilka metrów - Blastery do ręki! Ustawić się w pozycję obronną i strzelać do każdego! My zajmiemy się obroną was. - Wielu było nieco zaskoczona słowami Tośka, lecz w obliczu tego co nadciągało, dość szybko przyznano mu rację. Padły wówczas pierwsze strzały, które niestety, nie wydawały się być szczególnie skuteczne na ten typ skóry. Padły dwa rakghoule, lecz wtedy dotarły do broniących się. Jedi starali się ochronić strzelców jak tylko mogli - Toshiro, niemalże w tańcu, powodował, że seria obrotów i podskoków i przecięć sprawiała, że wokół niego rosło powoli cmentarzysko, niestety nawet on nie mógł zagwarantować strzelcom pełnej ochrony, a znaczna część została już pogryziona i powalona na ziemię, przez zabójcze kły i pnącza zmutowanych potworów. Rancor zaś maszerował powoli, jedząc to co stało mu na drodze, łącznie z rakghoulami - żywymi lub nie. Ciężko powiedzieć czy owy jad, które wydzielały mu smakował. W końcu dotarł także do Jedi. Walnął potężną pięścią w podłogę, która zatrzęsła się i kilku straciło nawet równowagę, lecz Kel Dor i Spirit podskoczyli i z dwóch stron przecięli nogi monstrum, wskoczyli na ramiona, dokonując przy tym ostatecznej egzekucji poprzez przebicie szyi na wylot i przejechanie mieczem całej szczęki. Wielkie, brązowe bydle zostało powalone na ziemię, miażdżąc cielskiem pozostałe Rakghoule i wielu ocalałych. Została już tylko jedna osoba z tamtej ekipy, trzymająca jeszcze blaster w ręku.

-Uh.. mało brakowało.. - Westchnął Shiro - Straciliśmy niemalże wszystkich tych najemników. Obawiam się, jednak.. - skierował wzrok na największą bramę - ..że to jeszcze nie koniec..

Potężny, niezwykle głośny ryk wydobył się zza krat po raz drugi. Sama potęga odgłosu mogłaby już kogoś wytrącić z równowagi. Takie dźwięki wydawał potwór, który żyje pośród nieskończonych piasków planety Tatooine. Toshiro uśmiechnął się - Aha, mamy do czynienia z samcem chyba.. - Ryk zagrzmiał po raz kolejny, a kraty powoli zaczynały się otwierać - yy nie, pomyliłem się, to jednak samica i to wyjątkowo wkurzona. Przyjaciele, przygotujcie się na niezły sajgon..

Kraty zatrzymały się a z ciemności zaczęła wyłaniać się ogromna, zielona łapa, owiana pnączami, wydzielającymi trujące opary, równa wielkości jednemu, dorosłemu rancorowi, sprawiająca, że podłoga zaczęła topnieć przez wydzielane ze skóry substancje. Efekty ryku potwora były teraz spotęgowane, przez co ziemia zaczęła się trząść jak i ściany. Całą arenę zaczął wypełniać nie miły odór, a z klatki wyszła w pełni swojej okazałości - niebywale zmutowana technologią Yuzhan, smoczyca krayt, postrach pustyń tatooine. Ten osobnik miał rozmiary nadzwyczajne - rogi z głowy sięgały niemal sufitu. Z jej paszczy i z niemalże całej części ciała wypływała zielonkawa maź, która w zetknięciu się ze stalową powierzchnią Venaty, powodowała topienie jej powierzchni.

Toshiro rozglądał się teraz dookoła uważniej, z podwyższonym ciśnieniem w ciele. Jednym ze sposobów wydostania się stąd mógłby być odkryty dach. Znajdował się on jednak zbyt wysoko, a podejrzewał że Squito nie doskoczyłby.. właściwie to Kel Dor sam się zastanawiał, czy dałby radę skoczyć tak wysoko.. Innym wyjściem mogło się okazać poprzednie miejsce, skąd gigant właśnie wyszedł, tam z kolei zamknięto najprawdopodobniej wszystkie wyjścia no i wciąż pozostawała kwestia trujących oparów. Jego wzrok skierował się na lożę tego przeklętego hutta, który teraz śmiał się i bawił na całego, zajadając się jakimiś charakterystycznymi larwami i ku swojemu zdziwieniu dostrzegł, że nie widzi tam obok już owej mrocznej postaci, przez którą za pewne dali się tu wciągnąć. Postanowił skupić się na małą sekundę i spróbować spojrzeć trochę dalej, niż jego oczy mu na to pozwalały..

-Spirit, na pewno znasz technikę wstrzymania oddechu - Rzekł z lekkim westchnięciem Shiro - Przyda Ci się to teraz, albo Twoje płuca roztopią się pod wpływem tych oparów. Patrząc na to z perspektywy zwyczajnej osoby, nie mamy żadnych szans na przeżycie. Coś mi mówi jednak, że powinniśmy pozostać jak najdłużej, że coś się stanie.. Co do tego mam dobre przeczucia. Zaufam Mocy, tak jak czyniłem to zawsze. Plan bardzo prosty, polega w dużej mierze na uciekaniu i ukrywaniu się, lub przynajmniej na unikaniu ataków. Spróbuję jakoś uspokoić umysł tej bestii ale sam u takiego czegoś wiele nie wskóram, więc i w tym oczekuję Twojej pomocy. No to, życzę Ci szybkiej śmierci na arenie, lub dobrej zabawy. Niech Moc będzie z Tobą, przyjacielu..

Po tych słowach, smoczyca wydała kolejny ryk, zjadła głośnik, z którego wydobywał się głos komentatora i zaszarżowała.. Shiro pomyślał jeszcze tylko o jednym ''Muszę pobrać kiedyś próbki, jeśli przeżyję!''


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tőshirő dnia Pon 22:46, 21 Sty 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Squito



Dołączył: 06 Lis 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legnica

PostWysłany: Wto 16:22, 12 Lut 2013    Temat postu:

Squito nigdy nie zapuszczał się poza Coruscant, a o Kraytach słyszał tylko z opowieści przy alkoholu w knajpach. Jednak to, co opisywali domniemani "Łowcy" nijak się miało do tego co widział przed sobą. W pierwszej chwili pomyślał, że już po nim. Mógł walczyć z Rakghoulami, Cthonami, raz pokonał nawet Coruscańskiego Ogra. Rancor również nie stanowiłby problemu. Ale to? Smok Krayt i do tego zmutowany był zwyczajnie ponad jego siły. Miał wątpliwości nawet co do Jedi. Widział w ich zachowaniu strach, niepewność. A skoro nawet oni czuli strach, to sprawy naprawdę mają się źle.
-"To już koniec, prawda?" - wyszeptała mu do ucha trzęsącym się głosem Sonia. Squito miał dla niej tylko jedną odpowiedź. Stał nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w szalejącego Krayta. Nieliczni ocalali strażnicy Areny przyłączyli się do Jedi by razem stawić czoła koszmarowi. Walczyli, ale ich szeregi szybko się kurczyły. Zabrak zamyślił się głęboko, na chwilę tracąc kontakt z rzeczywistością. Przez tę chwilę poczuł się dziwnie, jakby spadał z dużej wysokości ku przepaści, której dna nie widać. Zaraz po tym uczuciu zobaczył coś. Dosłownie przez ułamek sekundy widział coś co sprawiło, że w jego sercu znów zapłonął ogień odwagi. Ten ogień strawił strach i obudził w Łowcy Nagród inne uczucie - gniew, nienawiść. Nie pozwoli, żeby jakaś przerośnięta yuuzhania kreatura zepsuła obraz, jaki przed chwilą widział. Po tym co przeszedł, zasługiwał na to co zobaczył. Zacisnął pięści, poprawił płaszcz i przekręcił głowę, by rozluźnić mięśnie karku. Rozległ się głośny chrzęst kręgów.
-"Zabijemy to monstrum!" - odezwał się wreszcie do Soni cały czas patrząc na krwawą rzeź przed sobą. "Nie ma innej opcji. Zabijemy tego Krayta, potem Hutta i jego bandę a potem uciekniemy stąd. Najdalej jak to jest możliwe."
Soni stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy. Z jej oczu ciekły strugi łez. Zeltroni jak żadna inna rasa była wyczulona na nieszczęście. Ich domeną była zabawa, radość, współczucie. Generalnie byli dobroduszną rasą. Widok tego monstrum i perspektywa śmierci poprzez pożarcie musiała wstrząsnąć Soni jak nigdy.
"O czym ty mówisz? Nie widzisz co się tam dzieje? Oni wszyscy giną i my też zginiemy, nie ma in.." - urwała, bo Squito porwał ją w ramiona i spojrzał wreszcie w oczy. Przytulił ją do siebie i powiedział:
"Nie zginiemy, uwierz mi. Przed chwilą miałem wizję...wizję Mocy." - powiedział. Zeltronka zamilkła ale łzy wciąż leciały jej po policzkach. "Nie znam się na Mocy, jej technikach. Znam tylko podstawy, tyle by być skutecznym łowcą i nigdy jak żyję nie miałem wizji od Mocy. Jedi mówią, że Moc ma wobec nas plany, że każdy ma jakieś przeznaczenie. Myślę, że właśnie widziałem nasze a to oznacza, że mamy przyszłość Soni. Poza tą areną, poza tym wszystkim. Uwierz mi" Otarł Zeltronce łzy gdy ta próbowała coś odpowiedzieć. Wydawała się już spokojniejsza, ale wciąż drżała. "Opowiedz mi o tej wizji" - wyszeptała. Squito odetchnął głęboko z uśmiechem i wtulił głowę Zeltronki w swoją pierś.
"To trwało zaledwie kilka nanosekund, ale wystarczyło, by dać mi nadzieję." - przerwał na chwilę, by zebrać myśli i przywołać obraz z pamięci. "Widziałem nas, razem w jakimś ogrodzie. Przytuliliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. Wydawaliśmy się szczęśliwi. Ty płakałaś, jak teraz." - opowiedział. "To wszystko. A nawet więcej. I nie pozwolę, by to paskudztwo zabrało nam tę przyszłość."
Zeltronka przestała drżeć. Jej zmrużone oczy świadczyły o skupieniu. Dzięki telepatii i częściowej wrażliwości na Moc mogła poczuć to, co jej ukochany. Zanurzyła się w tych emocjach, wypełniła nimi i zobaczyła ten sam obraz, co Zabrak. Wciąż miała zamknięte oczy, ale odezwała się: "Tak, teraz to widzę. I chcę być tam z tobą". Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Zabrak pocałował ją w usta, a ona odwzajemniła pocałunek. Ta kilkanaście sekund zdawało się trwać całą wieczność. Trwali tak w uścisku miłości nie zważając na to, co się działo wokół nich. Galaktyka przestała dla nich istnieć. Była tylko ich dwójka i nic więcej się nie liczyło. Wreszcie pod kilku eonach oderwali się od siebie. "Naprawdę tego chcesz?" - zapytał Squito. Zeltronka tylko kiwnęła głową. W jej oczach widział żar pasji pewność siebie, może nawet trochę gniewu. Jej mina i oczy sprawiły, że wziąłby ja tu i teraz ale musiał poczekać. "Na co więc czekamy?" zapytała. Podeszła do jednego z trupów i podniosła od niego stary, dobry Karabin blasterowy E-11. Zrobiła to z takim wdziękiem, że Squito zakręciło się w głowie. By się skupić przeładował własny zdobyczny karabin i podszedł do ukochanej. Smoczyca właśnie rozszarpała kolejnego nieszczęśliwca na kawałki, rycząć przy tym tak głośno, że ściany Venaty aż się zatrzęsły.
"Bierzemy co jest nam dane...prawda?" - rzuciła. Popatrzyli na siebie ostatni raz i ruszyli naprzód, ku przeznaczeniu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tőshirő



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 0:34, 17 Lut 2013    Temat postu:

Wielu oddawało swoje ostatnie strzały z blasterów, ostatnie krzyki, za nim potężna samica Krayt nie zmiażdżyła lub ogromne kłęby dymów nie roztopiły ich ciał. Owe trujące opary rozpraszały się po arenie, niszcząc, zabijając i rozkładając wszystko co tylko mogły napotkać. Toshiro osłaniał swoich sprzymierzeńców - Spirita, Squito, Sonię - za pomocą mocy telekinezy, tworząc charakterystyczne kuliste tarcze. Nie było to trudne zadanie. Prawdziwym zagrożeniem było szarżujące, nacierające, zajadające się ciałami poległych monstrum. Nawet dla dobrze wyszkolonego Jedi uniki przed gigantycznymi koniczynami lub trującymi pnączami, stanowiły wyzwanie, mimo to Kel Dor bywał już w gorszych sytuacjach.. Na myśl przyszło mu wiele bardzo starych wspomnień, pochodzących jeszcze przed momentami jego pobytu w zakonie WoH. Czasy nieustannej wojny, ciągłej walki o przetrwanie, może także rywalizacji..

Calavor wszedł na mostek pokładu, poruszając się dumnie, z pewną gracją. Darth Deriphar stał z założonymi rękami, podziwiając widoki planety Korriban, od strony, gdzie panowała noc. Jego uczeń zbliżył się do mistrza i ukląkł.

-Bardzo dobrze, mój uczniu. Ten artefakt to ostatnia część potrzebna mi do odprawienia rytuału. Moja przeczucia ani trochę nie zawiodły, kiedy Cię odnalazłem. Przeszedłeś przez wszystkie próby niemalże wzorowo.
-Dziekuję, Mój Lordzie. Zadanie nie było aż tak trudne. Artefakt był strzeżony jedynie przez niewielką grupę nędznie wyposażonych piratów.. do teraz zastanawiam się czy w ogóle wiedzieli, co przechowywali.
-Wątpię. w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków wiedza jest mocno.. ograniczona - Odwrócił się do swojego ucznia. Jego twarz była jak zwykle zasłonięta przez czarną, stalową maskę - Myślę, że czas na twoje ostatnie zadanie, do ukończenia próby.
-Co tylko rozkażesz, Mój Lordzie.
-Twoim ostatnim zadaniem, będzie pozbycie się Dartha Newadera, mojego odwiecznego rywala..
-Dartha Newadera?! To przecież członek gruby najbliższej..
-Tak samo, jak i ja! To jedyna osoba, która jakkolwiek mi przeszkadza do ukończenia celu. Możesz zrobić to w taki sposób, jaki uważasz za słuszne.
-Dlaczego po..
-Bez żadnych pytań.
-Jak sobie życzysz, Mój Lordzie..

Liczne bitwy, wojny, zdrady.. Calavor po wypełnieniu wszystkich zadań, nawet tego ostatniego i po śmierci jego Mistrza, Dartha Deriphara, dostał tytuł Lorda. Wtedy otworzyła mu się droga do dalszej kariery i rozwoju. Los jednak chciał inaczej. Lord Calavor został zdradzony niegdyś przez najbliższego przyjaciela i zmuszony do ucieczki i ukrywania się, do życia na wygnaniu..

Toshiro ponownie skupił się na bitwie. Wraz z przybyciem wspomnień, przybyły także spokój i opanowanie. Uniknął bezproblemowo kolejnego ataku, odskakując daleko w bok. Spojrzał na potwora, który zwrócił swoją uwagę właśnie na niego. Kel Dor skupił się jeszcze raz. Starał się zajrzeć w głąb bestii, głęboko w jej umysł, naturę.. Smoczyca uspokoiła się, nie odrywając wzroku od ofiary. Wszystko dookoła zamarło. Zaglądając w głąb bestii, dojrzał niewiarygodny ból i cierpienie, spowodowane licznymi eksperymentami, substancjami.. Potwór ponownie zapadł w szał, obijając ogonem, łapami i łbem o ściany z niewiarygodną siłą, rycząc przy tym tak głośno, że można było zastanawiać się co powodowało trzęsienia ziemii - jej dźwięki czy uderzenia?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tőshirő dnia Nie 5:40, 17 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spirit



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 19:18, 17 Lut 2013    Temat postu:

Spirit w ostatniej chwili zdążył mocą wstrzymać oddech by jego płuc nie roztopiły drażniące, śmiercionośne opary. Pomagał Toshiro w uspokojeniu bestii stojąc niebezpiecznie blisko niej, bez tej techniki byłby bez szans. Oglądał straszne sceny które rozgrywały się tuż przed nim, przeraźliwe krzyki i wycie towarzyszyło konającym na arenie … wstrząsnęło to nim ale bardziej szkoda mu było zeltronki. Wiedział że dla niej jest to o wiele bardziej przerażające przeżycie. Współczuł jej ale jeszcze bardziej wstrząsnęło nim późniejsze zachowanie Zeltronki. Gdy na chwile stracił ją z oczu by wzmocnić więź jego i Toshiro z Kryatem po ponownym ujrzeniu Soni była już inną kobietą, pewną siebie z karabinem blasterowym w rękach.
-He … tego się nie spodziewałem – zdziwiło go to
„No proszę, nasz towarzysz ma nie tylko dar do odbierania życia”
Ponownie wyostrzając zmysły zaczął oplatać umysł bestii mackami mocy przejmując i manipulując uczuciami potwora, pomagając przy okazji Toshiro w skomplikowanym rytuale ułagodzenia i powstrzymania bestii w morderczym szale.

Operacja była niezwykle skomplikowana jednak jego opanowanie w tym momencie było nie zwykle kluczowe. Zdawał sobie z tego sprawę i nie chciał zawieść zaufania Toshiro w tak ważnym momencie, małe potknięcie i może się z nich zrobić mokra plama. Ale nie chciał sprawić przyjemności temu Obślizgłemu Huttowi.

Udało mu się wszczepicz końcówki macek w punkty w umyśle po czym …po czym nagła fala niesamowitego cierpienia i rozpaczy zalała go, spojrzał na Kel Dora i w jego oczach dostrzegł że jego również to dosięgło. Uczucia smoczycy dosłownie ich zalały. Zaczął oddzielać jej uczucia od własnych tworząc pomiędzy nimi coś w rodzaju bariery jednak raz za razem dosięgały go echa licznych eksperymentów i katuszy. Udało im się chwilowo obezwładnić smoczycę ale co dalej? Odwrócił się w stronę Zabraka i dostrzegł jak wraz z Zeltronką ruszyli w ich stronę. Spojrzał na Toshiro …

-A masz… ty czarci pomiocie … -
Ból … ból … ból
-A żebyś zdechła, nie chcesz się słuchać to masz …-
Ból … kolejne fale uderzeń wymyślnymi narzędziami tortur, fale prądu i gorących prętów… liczne oparzenia na ciele
-Choć tu choć … co oni ci zrobili … hehehe
Zastrzyk …. Kolejne zastrzyki i ból … śmierć … odeszła ... została sama … ból … ból … fala rozpaczy ... a potem ....

Gniew … żądza mordu ...


Spojrzała na niego, jej oko zatrzymało się na nim, potężne i błyszczące. Zrozumiał ją, jej ból i wiedział kto to zrobił.

Spojrzał w kierunku widowni. Koło Hutta stał facet w białym fartuchu, człowiek który udawał jej przyjaciela a tak naprawdę wykorzystał ją gdy była mała do eksperymentów …
Ale czy one czują w takim stopniu? Czy to co odczuł to jej prawdziwe uczucia czy tylko jego wyostrzona empatia?
-Zabijemy ją? Chyba zrozumiała że to nie my jesteśmy jej wrogami a ci którzy jej to zrobili?
Nie czekał na odpowiedź Toshiro który nadal powstrzymywał smoczyce przed jakimkolwiek ruchem.
Jeśli chodzi o manipulowanie umysłem i kontrolą części pamięci i uczuć to jednak Spirit akurat w tym się nie mylił.
W jego dłoni pojawił się miecz a niebieska klinga zapłonęła jak nigdy dotąd.
Jego spojrzenia zamarło na widowni.

Jeśli go zgładzi smoczyca nie powinna już stanowić problemu. I uda im się skupić na Huttcie i reszcie.
Tą myśl posłał Toshiro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Spirit dnia Nie 19:21, 17 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jk3woh.fora.pl Strona Główna -> .:Projekt:. / ''WoH RP Session'' - Notatki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 27, 28, 29  Następny
Strona 28 z 29

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1